Prasa

WYWIADY - KULTURA

2008/03/02

Bóg nie jest religijny

Rozmowa z Amosem Ozem, izraelskim pisarzem,

autorem m.in. książek „Opowieść o miłości i mroku” i „Rymy życia i śmierci”

Tygodnik Wprost10/2008 (1315)

 

Marta Sawicka-Danielak
 
 
 
"Wprost": Pana nową powieść rozpoczyna kpina z powtarzających się pytań, którymi bohater-pisarz jest męczony podczas rozmów. Strach pytać pana o cokolwiek.
 

– Amos Oz: Potrafię odnaleźć przyjemność w rozmowie i obiecuję, że nie będę znudzony. No, chyba że zapyta mnie pani, jakiej muzyki słucham, gdy piszę. Albo czy piszę ręcznie, czy na komputerze.
 
 
– „Rymy życia i śmierci" to książka o życiu pańskich książek?
 

– Od „Tego samego morza", książki bardzo osobistej i pisanej wierszem, nie piszę już konwencjonalnych powieści. Faktycznie, nowa powieść jest o tym, jak się rodzi książka i jak jest pisana. Dlatego w pewnym sensie jest autobiograficzna, bo jest o mojej koncepcji opowiadania. Ale bohater-pisarz nie jest mną, a czytelnicy, których opisuję, nie są moimi czytelnikami. Rzadko kiedy postaci i zdarzenia biorę z rzeczywistości. Rodzą się one z głosów w mojej głowie.
 

– Czy scena erotyczna między Pisarzem a Rochele to najdłuższa, najbardziej detaliczna scena w pańskiej twórczości?
 

– To prawda, nigdy nie napisałam równie intensywnej sceny erotycznej.
 

– To nie tylko scena między kochankami, ale paralela zależności między autorem a czytelnikiem?
 

– W rzeczy samej – to ważny moment historii, opis subtelnego stosunku między autorem a czytelnikiem. To scena dwuznaczna, tym bardziej że nie wiemy, czy dzieje się w rzeczywistości, czy tylko w wyobraźni bohatera.
 

– Ale w końcu autor okazuje się impotentem. Czy to metafora strachu przed utratą pisarskiej potencji?
 

– To właśnie uczucie chciałem wyrazić. Bo moja śmierć jako pisarza to obsesja, która nie opuszcza mnie całe życie. Każdy rozdział, każdy epizod, który piszę, jest przesiąknięty strachem, że to ostatni, który stworzyłem.
 

– Zgodnie z tradycją, literatura hebrajska powinna być użyteczna, a pisarz – niczym prorok – ma objaśniać świat i go wartościować.
 

– To nie tylko izraelska tradycja, to też słowiańska tradycja, np. rosyjska. Izraelczycy czytają dużo, chyba najwięcej ze wszystkich nacji. Ale prawdą jest, że rzadko czytają dla przyjemności. Często czytają, by się wściec i by się nie zgadzać z postacią lub pisarzem. Nie czytają w poszukiwaniu rozrywki, lecz by wykonać pewną pracę.
 

– Czyli sztuka powinna mieć obowiązki?
 

– Jedynym obowiązkiem sztuki jest być świeżą i otwierać nasze oczy. Nie wiem, czy sztuka ma obowiązki, za to wiem, że ja mam obowiązek. Leży on w innym obszarze działania niż moje powieściopisarstwo. Mam na biurku dwa różne pióra – jednym tworzę opowieści, drugim piszę artykuły, w których każę rządowi iść do diabła.
 

– I rząd słucha?
 

– Politycy słuchają uważnie i z uprzejmością, ale potem robią to, co im pasuje. To długa tradycja w Izraelu, że premier gości ludzi pióra i pyta, gdzie zbłądził naród izraelski i jaką drogą powinien pójść. Politycy równie mocno podziwiają odpowiedzi pisarzy, jak je ignorują.
 

– Czy Izraelczycy w ogóle jeszcze wierzą w pokój?
 

– Są coraz bardziej sceptyczni, ale większość z nich w głębi serca wie, że na końcu tej drogi musi być kompromis z Palestyńczykami i utworzenie państwa palestyńskiego. Wierzę w to 45 lat.
 

– A pokojowi nie zagrażają Iran czy Pakistan?
 

– Nie chodzi o Iran czy Pakistan, lecz o zjawisko fanatyzmu. Nie chodzi też tylko o muzułmańską formę fanatyzmu. Inne fanatyzmy również sięgną po broń masowego rażenia. Iran jest jedynie przykładem ogólnego problemu.
 

– Sugeruje pan, że między Palestyną a Izraelem istnieje nie konflikt religii, lecz konflikt fanatyzmów?
 

– Owszem, bo fanatyzm jest starszy niż jakakolwiek religia. Według mnie fanatyzm to zły gen ludzkiej natury.
 

– Ale pan też był fanatykiem.
 

– Byłem dzieckiem, a potem młodym chłopakiem, żołnierzem, syjonistą, szowinistą i fanatykiem z prawego skrzydła.
 

– A teraz jest pan religijny?
 

– Nie jestem. Co więcej, uważam, że Bóg też nie jest religijny i religia nawet go nie interesuje.
 

– Czytał pan ostatnią książkę Jana Tomasza Grossa?
 

– Książki nie, ale czytałem o niej artykuł, i czytałem o burzy, którą wywołała. Wiem, że nastąpił rozłam w polskiej opinii publicznej. Gdy byłem w Polsce, spotkałem wielu oświeconych i wyedukowanych ludzi, nie spotkałem zaś ciemnoty, która istnieje w każdy kraju i psuje jego opinię. Ale sądzę, że akurat w Polsce inteligencja jest silna i dominująca.
 

– Izraelczycy o tym wiedzą?
 

– Małżeństwo polsko-żydowskie było bardzo silne i trwało tysiąc lat, ale było nieszczęśliwe i skończyło się kolosalną tragedią, która wciąż rzutuje na nasze relacje i w obu narodach wywołuje złość.
 

– Co powinniśmy robić, by to zmienić?
 

– Robicie właściwe rzeczy. Nawzajem czytamy o sobie, interesujemy się sobą. Najlepszą drogą, by się poznać, jest znajomość naszych literatur. Kultura nie jest tylko dobrym, ale jest najlepszym sposobem na pojednanie. W żydowsko-izraelskiej kulturze są silne polskie geny, tak jak w polskiej są geny żydowskie. Musimy o tym rozmawiać i pamiętać. Zbliżający się w kwietniu Rok Polski w Izraelu będzie najlepszą okazją.
 
Lustro życia
"RYMY ŻYCIA I ŚMIERCI" Amosa Oza nie opowiadają o powstawaniu literatury, choć takie głosy się pojawiły. To opowieść o życiu. Rzecz niewielka, choć intensywna, mądra i szczera, gorzka i zabawna, napisana przez wirtuoza. Nie wiemy, czy jej postacie istnieją naprawdę, czy są tylko projekcją wyobraźni bohatera-pisarza, który przemierzając ulice Tel Awiwu, powołuje do życia napotkane osoby. Trudno to ocenić,
bo postaci przedstawione w kilku różnorodnych i dynamicznych scenkach rodzajowych wydają się z krwi i kości, czyli równie wiarygodne, jak postaci powoływane w literaturze przez Oza. Ta powieść to lustro, przed którym siedzi sam Oz. On jest w każdym jej elemencie i w bohaterze, choć żadna z postaci nie jest nim samym. W powieści- lustrze odbija się też pisarski koncept i warsztat Oza. Zaprasza ona do labiryntu znaczeń i intelektualnej gry. Tytuł pochodzi od tytułu tomiku drugorzędnego poety Cefanii Bet ha-Lachmiego, który to tomik jest lejtmotywem powieści. Frazy z jego twórczości stanowią rymy do rozgrywających
się zdarzeń, zaś ostatnim rymem jest śmierć zapomnianego a uwielbianego niegdyś poety Cefanii. Historia każdego z bohaterów to walka między Erosem i Tanatosem, balansowanie między uzależnieniem od innych a samotnością, między spełnieniem a zwątpieniem, walka z lękiem przed śmiercią i utratą. „Jest mędrzec, co nie ma rozumu,/I głupiec o sercu głębokim,/ jest radość, co w łzy się obraza,/lecz nikt nie pojmie sam siebie" – brzmi powtarzający się aforyzm poety, którego słowa są często kwestionowane w powieściowej polemice przez pisarza. „Od czasu do czasu warto zapalić nieco światła, by zobaczyć co się dzieje" – trzeźwo kończy swą świetną powieść Oz. (ms)

Wyrażam zgodę na przetwarzanie danych zgodnie z Polityką prywatności. Jeśli nie wyrażasz zgody, prosimy o wyłącznie cookies w przeglądarce. Więcej →

Zmiany w Polityce Prywatności


Zgodnie z wymogami prawnymi nałożonymi przez Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE, w niniejszym Serwisie obowiązuje nowa Polityka prywatności, w której znajdują się wszystkie informacje dotyczące zbierania, przetwarzania i ochrony danych osobowych użytkowników tego Serwisu.

Przypominamy ponadto, że dla prawidłowego działania serwisu używamy informacji zapisanych w plikach cookies. W ustawieniach przeglądarki internetowej można zmienić ustawienia dotyczące plików cookies.

Jeśli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie cookies w niniejszym Serwisie, prosimy o zmianę ustawień w przeglądarce lub opuszczenie Serwisu.

Polityka prywatności